sobota, 16 sierpnia 2014

Idzie nowe

Stało się.

- Dzień dobry, chcielibyśmy oddać do Państwa dziecko - rzekł przejęty Ojciec Pierworodnego.
- Nie no bez przesady, do przedszkola tylko zapisać - poprawiła go zaraz Matka.

Od 1 września Syn Pierworodny będzie przedszkolakiem!
Decyzja podjęta naprędce, na ostatnią chwilę - no chyba, że poza Matką i Ojcem są tu jeszcze jacyś rodzice, którzy myślą o takich sprawach na dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku? Po prawdzie to myśleli już kilka miesięcy wcześniej, ale wtedy wspólnie podjęli decyzję odmienną od aktualnej. Aktualną w zasadzie podjęła Matka - jako ta słabsza psychicznie, dla której dzielenie wychowania własnego dziecka z własną matką jest nazbyt frustrujące (choć nie był to jedyny rozważany argument, tylko jeden z wielu). A Ojciec na tę decyzję przystał. Choć po pierwszej wizycie w przedszkolu wyglądało to tak:
- I jak Ci się podobało? - pytała przy wyjściu podekscytowana Matka.
- Poza tym, że go tu nie oddam? - dopytał spokojnie Ojciec, mijając Matkę i opuszczając budynek.
- Jak to nie oddasz?! - popędziła za nim zdenerwowana Matka.
- Zwolnię się z pracy i będę z nim w domu siedział! - "Aaaa, takie buty", uspokoiła się Matka, że to wyłącznie ojcowski lęk o maleńkiego syneczka a nie zastrzeżenia do samej placówki i odpowiedziała:
- Taa jasne. A poza tym to jak Ci się podobało?
- A poza tym to bardzo fajnie - orzekł, nadal nie zdradzając emocji.

Czyli ustalone. Pierworodny będzie przedszkolakiem. Tylko jeszcze przed ostatecznym podpisaniem umowy z placówką muszą wypełnić ankietę. Na razie jedynie ją przeczytali i stwierdziła Matka, że chyba trzeba będzie razem z Ojcem się napić. Bo czeka ich pierwsza poważna rozmowa na temat wspólnych celów wychowawczych. Do tej pory jakoś szło, człowiek się martwił, żeby dziecko posiłek zjadło, (w miarę) czyste chodziło, zabawek nie wyrzucało przez okno, języka obcym nie wytykało i o ludzkiej porze spać poszło. I raczej zgodnymi rodzicami w tych kwestiach Matka z Ojcem byli. Aż tu nagle... Przedszkole pisemnie ich pyta: "Jakie wartości chcą Państwo wpoić dziecku?". Łolaboga!!! I tylko jedną linijkę na to dali, więc się trzeba będzie poważnie zastanowić.
Ojciec już rozmyśla: "cynizm, cwaniactwo... a to dopiero przy literce Ce jesteśmy..."
Zresztą Matka ma problem z odpowiedzią na większość pytań. A myślała , że swoje dziecko zna jak nikt inny.
"Czy umie sobie radzić w relacjach z rówieśnikami?" - Przecież po to idzie do przedszkola, żeby się tego nauczyć. Trudno nazwać relacjami z rówieśnikami krótkie przypadkowe spotkania w piaskownicy, pociągu czy w kolejce w sklepie. Ale tak, jest lubiany przez dzieci, nie jojczy, nie marudzi, gdy ma się z kimś bawić, lubi dzieci i lubi z nimi przebywać. Wolałaby Matka, żeby trochę bardziej walczył o swoje, bo oddałby dzieciom wszystko, co posiada. Ale póki co nie przeżył jeszcze z tego powodu żadnego rozczarowania, więc nikt nie traktuje tej postawy jako problemu.
"Czy wychowywane jest bezstresowo?" - W sensie, że dziecko. No bez jaj. Na studiach uczono Matkę, że nie ma czegoś takiego jak bezstresowe wychowanie. A jak Matka stronę internetową przedszkola przeglądała, to jej wyszło, że często wspominana "wysoko wykwalifikowana kadra nauczycielska" to przynajmniej w połowie absolwenci tej samej szkoły, do której Matka z Ojcem uczęszczali (co Ojca, jak mu o tym powiedziała, wybitnie nie uspokoiło). No to co odpowiedzieć na takie pytanie? Bo Matka kontaktów z przedszkolem nie chce od razu zaczynać od sarkazmu, poudaje jeszcze trochę.
"Czy wychowywane jest według zasad, reguł?" - A co im to da, że Matka napisze, że tak, skoro nie pytają jakich? A jeżeli Matka ma ustalone z Synem wyjątkowo durne zasady, choćby, że w czwartki chodzą ubrani cali na różowo, we wtorki śniadanie dostaje ten kto wygra konkurs plucia w dal, a w piątki podwieczorki jada się stojąc na jednej nodze, a na drzemkę nie wolno udać się dopóki nie zobaczy się kogoś w kapeluszu... No to jak zamierzają na to wpaść i sobie z Synem poradzić?
"Czy lubi zabawy w grupie?" - A dwoje dzieci to już grupa? Bo Matka nie pamięta, kiedy ostatnio, licząc razem z Synem, miała wokół siebie więcej niż dwoje jego rówieśników.
I jak się okazało Matka ma problem nawet z tymi, wydawało by się, banalnymi pytaniami.
"Czy dziecko lubi spać po obiedzie?" - Generalnie to Syn od roku prawie nie sypia w ciągu dnia. Ale jeśli już to lubi sobie pospać zamiast obiadu. Jak dzisiaj na przykład.
I jakoś tak w każdej rubryce, jak na oko Matki, za mało miejsca jej dali. Bo Matka, nie dość, że pisać lubi, to zawsze ma do dopisania jakieś "ale".
"Czego nie lubi jeść?" - Mięsa, ALE mielone zjada, żółtego sera, ALE roztopiony może być, mleka, ALE z musli to zje itd. itd.
I skoro poza tym jest jeszcze pytanie "Co lubi jeść?" i pytanie o alergeny pokarmowe, to co Matka ma wpisać w rubryce "Czy je wszystko?"... Wegetarianami nie są, religijnych ograniczeń nie mają, z żarcia piasku w piaskownicy Syn już wyrósł... To może Matka wpisać, że nie życzy sobie glutaminianu sodu, cukru wanilinowego i innych takich? Ktoś to w ogóle w przedszkolnej stołówce weźmie na poważnie?

Ech, jedna ankieta, a tyle problemów...
A 28 sierpnia Matka na pierwsze zebranie idzie. Już się Ojciec wymigał z danego przyrzeczenia, nim jeszcze zdążyła Matka oponować i stwierdził, że skoro on bierze na siebie szkołę to Matce przedszkole zostaje.

***

A wczoraj Matka okno umyła. Ktoś pomyśli: "w święto?". Nic to, że w święto - zachciało jej się to od razu umyła, nie wiadomo kiedy znów jej się zachce - ale chodzi o to, że w deszczu myła. Ktoś pomyśli: "nienormalna?". Nie - zdroworozsądkowa. Bo stwierdziła Matka, że jak umyje to i tak następnego dnia będzie padać, więc co za różnica?
I co? I dziś padało. Oczywiście.

A jak pada to co?
A jak pada to dzieciom odwala.
Więc jak się Matce znowu zachce myć okna to sobie usiądzie. I poczeka aż jej przejdzie. Bo ją Pierworodny dziś wkurzał. Oj wkurzał. A skoro ten typ tak ma, że między ludźmi potrafi się nie najgorzej zachowywać, to go jutro Matka postanowiła między ludzi zabrać W tym między ludzi z jego kategorii wiekowej, to sobie Matka sprawdzi przy okazji czy lubi bawić się w grupie i jak sobie radzi w kontaktach z rówieśnikami. Pociągiem go Matka zabiera, mając aż trzy opcje przejazdu do wyboru. Z tym, że nie liczy, żeby im się udało na ten pierwszy zdążyć. Zostają dwa. I jak Syn wstanie w nastroju wkurzającym to się z nim Matka wpakuje w ten, co jedzie ponad dwie godziny zamiast półtorej i ma dwie przesiadki zamiast jednej, ale za to wyjeżdża wcześniej o 40 minut. A 40 minut z wkurzającym dwulatkiem w domu to jak doba w pokoju bez klamek.

To tyle na dziś.

8 komentarzy:

  1. O, o, o, widzisz, kilka dni temu też miałam myć okna w ulewę. Bo skoro już pada przy myciu, to nie żal, że zaraz po myciu deszcz smugi zrobi, nie? ;) No i nikt nie powie, że pada, bo okno umyłam!

    A ankieta straszna. Ciekawe, czy ktoś potem w ogóle czyta odpowiedzi rodziców :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że tak, bo pytają też m.in. o osoby upoważnione do odbierania dziecka z przedszkola ;-)

      Usuń
  2. Łącze sie z bólu..my też 1 września startujemy..przebij pionę..wzięłam tydzień urlopu będę warować pod drzwiami:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W bólu? Ja jestem cała podekscytowana!!! Pierworodny też.
      Matrioszka, wyluzuj!
      Pod żadnym pozorem nie nastawiaj Tomika źle do przedszkola - dobrze będzie. A wczoraj trafiłam na taki tekst - pierwszy raz byłam na tym blogu i akurat temat trafiony - przeczytaj sobie i się zastosuj :)
      http://www.matkaniewariatka.pl/2014/08/adaptacja-do-przedszkola-okiem-matki.html

      Usuń
  3. A ja słyszałam,że przedszkole to już się załatwia jak dziecko tylko zostalo poczęte, a tu proszę:)szybko i bezproblemowo. A dwulatek to ma jakieś interakcje z rówieśnikami?:)bo w tym wieku to mi się wydawało, każdy swoją zabawkę (najlepiej tą samą bo najładniejsza) i każdy w swoim kącie:)współpraca to chyba ok 4 roku życia przychodzi?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moich obserwacji wynika, że każdy sobie rzepkę skrobie to u roczniaków. Dwulatki chętnie już wymyślają wspólne zabawy, naśladują się wzajemnie, wymieniają zabawkami, czego świadkiem byłam nawet dzisiaj - dwoje dwulatków plus jedno rok młodsze - ponad 3 godziny razem i zero płaczu.

      A tak jak słyszałaś o przedszkolach, tak się sprawa często ma z przedszkolami państwowymi. Pierworodnemu wybraliśmy prywatne.

      Usuń
  4. myślcie pozytywnie wierzcie w swoje dzieci moja starsza córka poszła do przedszkola gdy miała 3,5 roku ja jako nadopiekuńcza matka przyznaję się bardzo się bałam a córcia wesoła uśmiechnięta wróciła i oznajmiła było fajnie nareszcie bez rodziców i przetrwała całe przedszkole naprawdę bardzo pozytywnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwestii przedszkola jestem wyjątkowo, jak na Matkę, wyluzowana ;-) Pozytywne nastawienie i hop do przodu. Choć ciężko oswoić się z myślą, że Syn jest już taaaaki duży.

      Usuń