wtorek, 23 września 2014

Monitoring

***
PRZED

- Jak myślisz, będziemy widzieć tylko grupę Pierworodnego czy  wszystkie dzieci? Bo z tej strony wychodzi na to, że chyba wszystkie - zastanawiała się Matka po pierwszym zalogowaniu się do przedszkolnego systemu.
- To co, że wszystkie? - Dla Ojca temat był oczywiście bez znaczenia.
- Po co mi widok innych dzieci? Poza tym nie chcę, żeby wszyscy mogli oglądać naszego Syna. - Matka jak zwykle zbyt poważnie podchodziła do spraw błahych.
- Będzie gwiazdą internetu!
- O jaaa... Po mamusi - rzekła niby wzruszona, ocierając wyimaginowaną łezkę z oka.

***
NA POCZĄTKU

Przez trzy dni chodził ubrany na niebiesko - bluzka z dinozaurem, jeansowa koszula z lokomotywą i inne ulubione outfity. Jednak system monitoringu ma swoje wady. Jedną z nich jest to, że dziecko ubrane na niebiesko można pomylić z innym dzieckiem ubranym na niebiesko. Poza tym dziecko ubrane na szaro-niebiesko zlewa się z wykładziną.
Czwartego dnia Matka postanowiła być sprytna i przechytrzyć system. Ubrała Syna w czerwoną koszulkę.
Pięcioro innych rodziców też postanowiło być sprytnymi.
Do wad monitoringu należy dopisać, że dziecko ubrane na czerwono można pomylić z innym dzieckiem ubranym na czerwono.

***
TERAZ

Generalnie Matka nadal podtrzymuje swoje zdanie, że monitoring w przedszkolu to ZŁŁOOO. Bajer, gadżet, atrakcja, wabik na rodziców, który tylko pozornie uspokaja oraz daje poczucie bezpieczeństwa i komfortu psychicznego, a w rzeczywistości sieje zamęt, ferment i niepokój. Tzn. pozornie daje to poczucie rodzicowi  rzecz jasna. Bo wszyscy inni, razem z dziećmi i przedszkolankami na czele, mają kamery w nosie.
Miało być przecież tak, że Pierworodny wyrusza rano w świat, a Matka, która w pracy musi być dopiero na 12:00, ma czas na ogarnięcie siebie, ogarnięcie mieszkania, ogarnięcie zakupów i spraw zaległych - co oczywiście wszystko i tak by się skończyło na ogarnianiu internetu.
Tymczasem w przedszkolu jest monitoring, przy którym czas Matka marnotrawi nie tylko przed pracą, ale i w pracy. A bywa, że i w drodze do pracy. I przeżywa. A czemu inne dzieci w fartuszkach do posiłku a on nie? A dlaczego z nikim się nie bawi? A czemu nie śpi na leżaczku, tylko na podłodze i czemu nie w piżamce? Jezzzzuuu, czy on je nutellę? - przecież pani miała pamiętać, że jest uczulony na orzechy! A gdzie on zniknął? Gdzie jest mój Syn??? Gdzie... Ach, rączki mył...

Niby już udaje się Matce nie włączać strony z nagraniem z kamery jeszcze na przedszkolnym korytarzu tylko na przykład dopiero po dwóch godzinach. Ale żeby tak nic a nic nie zerknąć? Co to to nie, na to nie jest jeszcze gotowa.

Ale gdy tak popatrzeć na wszystko z innej strony, zawsze to jednak mniej nerwów, niż gdy Pierworodny siedzi chory w domu i ma się stały i bezpośredni wgląd w to, co wyprawia.

1 komentarz: