środa, 10 grudnia 2014

Z okazji rocznicy ślubu

Ostatnio posty na blogu stoją pod znakiem dialogów, tematów małżeńskich i rocznicowych. I tym razem Matka nie odbiegnie od obranej, choć w sumie przypadkowo, tematyki. #takimaklimat

Przypomniał się bowiem Matce pewien dialog. Sprzed lat. Konkretniej: sprzed ślubu Matki i Ojca.
Dla odmiany nie jest to rozmowa z Ojcem, ale z Ojca Kuzynką (Siostrą, jak mawia się w ich rodzinnych stronach).

Zatem cofnijmy się w czasie 5 lat, 2 miesiące i jeszcze ze 3 tygodnie. 
Mamy wrzesień dwa tysiące dziewiątego roku.
(w celu sprawdzenia roku zdjęła Matka właśnie z palca obrączkę, by upewnić się co do daty - zawsze tak robi, gdy potrzebuje gdzieś tę datę podać, ale ciiii... ja Wam o tym nie mówiłam)
Do ślubu Matki i Ojca pozostały niecałe 3 miesiące. Większość rodziny jeszcze nie wie, że Matka z Ojcem planują wywinąć wszystkim numer i hajtnąć się cichaczem w piątek w grudniu po południu. Ale wspomniana Kuzynka wie. Kuzynka Ojca to równa babka. (I jest tego Matka pewna, choć widują się rzadziej niż raz do roku.)
Właśnie z Matką opróżniły butelkę wina i zabierają się za drugą, obejrzały dwa odcinki "Seksu w Wielkim Mieście" i zabierają się za trzeci i tak im jakoś na temat ślubów zeszło. Bo temat to był wtedy aktualny. A i Matka nie zna osoby, która by więcej razy świadkowała na ślubach, niż Kuzynka Ojca (idzie na rekord), więc niejako rozmowa z ekspertem to była. 

- Ja to zawsze na ślubach płaczę. - Zebrało się Matce na wyznania. - Zawsze. Obojętnie u kogo. Zwłaszcza na kościelnych, chociaż sama niewierząca jestem. Ale jak się kiedyś rozpłakałam na cywilnym u koleżanki, a to nawet nie żadna bliska koleżanka, to aż jej tata się wzruszył. A jak on zaczął płakać, to już chyba wszyscy. 
- Mam to samo. Też zawsze płaczę - przyłączyła się Kuzynka.
- Zawsze mnie rozczula, że oni tacy przejęci i szczęśliwi. On w tym garniturze, ona w tej sukni, chociaż sama przecież nigdy o takiej kiecce nie marzyłam... Bo ja to w ogóle taką idealistką raczej jestem. I zawsze wtedy myślę - ciągnęła rozmarzona Matka - jak oni muszą się kochać, jakie to musi być uczucie, jaka miłość, że decydują się przysięgać tak na wszystko i do końca życia... 
- Poważnie??? A ja zawsze patrzę na młodą i myślę: "Boże, jaka ona głupia..." i płaczę, bo tak mi jej żal.


*
Nic się nie zmieniło. I w zeszłym roku, na ślubie Kuzynki Ojca, też się Matka wzruszała, a nie zdążyła sobie zachlipać tylko dlatego, że Syn miał akurat inne plany na czas mszy. I przez to też nie wie, czy panna młoda tym razem żałowała samej siebie.

Na jednym tylko ślubie, miast płakać i zachowywać powagę chwili, śmiała się Matka jak głupi do sera. Na własnym.

2 komentarze:

  1. Oj Matka, Matka
    Ty dziecku dziękować powinnaś, że Cię z tej mszy wyciągnął
    Makijaż pięknie zrobiony, a i oczu czerwonych szkoda by było :-D

    OdpowiedzUsuń