poniedziałek, 13 lipca 2015

3 minuty



Wyszła z pokoju tylko na 3 minuty. Trzy minuty. Nie więcej. Raczej mniej. 3 minuty dała sobie na to, by wypłakać w łazience całą swoją nieudolność wychowawczą z tego dnia. Wyryczeć w ścianę przy kiblu jego nieposłuszeństwo, swoje krzyki, warczenie, złość, niecierpliwość i to wszystko czego nie lubi w swoim macierzyństwie. Ten cały chaos, niespełnione obietnice każdej ze stron, to całe "mamusi jest przykro" i jego "ja chcię!".
To usłyszane z przejeżdżającego samochodu: "Dzieci się pilnuje!". Niesłuszne. Pilnowała. Rowerek nawet nie dotknął krawężnika. A dziecko wie, że nie może samo wchodzić na ulicę. Kilka minut później zapytał czy mogą przejść na drugą stronę. Ale ją już oceniono. Własnego dziecka nie potrafi upilnować. 4 kroki przed nim. Zaparkowali kawałek dalej, kogoś podwozili, chciała powiedzieć, że niesłusznie ocenili, ale nie mogła, bo on stał w miejscu z tym rowerkiem, w tym samym, w którym stanął, gdy akurat przejeżdżali. Oni ulicą, on na chodniku. Ale swoje powiedzieli. Nie mogła wytłumaczyć, że niesłusznie, bo nadal 4 kroki przed nim pilnowała, jak on stoi, nawet nie dotykając krawężnika. Odjechali. A teraz miała 3 minuty, by wyryczeć to ich "Dzieci się pilnuje!".
3 minuty by wyryczeć, ugryźć się w ramię, opanować i wrócić. By wypluć z siebie jego plucie, wykrzyczeć bezgłośnie jego wrzaski, wyrzucić z siebie jego rzucanie książkami. Tę wylaną wodę, nierozwieszone pranie, niemytą od dawna podłogę i ciągły niedoczas. Wypłakać jego płacz, swoją frustrację, plamę na bluzce i nieogolone nogi. Zalać łzami nieposprzątaną łazienkę i brudne okna.

Nie mogło minąć więcej. Raczej mniej. Gdy wracała pędem do sypialni, z której dobiegał męski głos. Spokojny, głęboki, ładny. Obcy. Skąd męski głos w sypialni? W mieszkaniu przecież tylko ona i trzyletni chłopiec. Otworzyła drzwi, wpadła, rozejrzała się zdezorientowana. Siedział na łóżku, wielce z siebie zadowolony, trzymając w ręku jej telefon. Włączył sobie audiobooka.
Jakiś kryminał.

W telefonie nie miała żadnych audiobooków. Przynajmniej tak jej się wydawało.


9 komentarzy:

  1. Kochana....czy ty nie zauważyłaś,że u nas to tak jest? Jak się kogoś pouczy, zwróci uwagę, powie swoje mądrości to od razu się lepiej robi? Takie dowartościowanie. Im większą szpilę się wbije, tym lepszy dzień. A popatrz na inne matki: każda ma bałagan, kryzys, bunt 2 latka, 3latka ale jak zobaczy u kogoś, zaraz opowiada jaka to ona wspaniała, jak ty kiepsko wychowujesz i dlaczego mu na to pozwalasz? Przecież jej dziecko takie wspaniałe...A przecież przechodzimy przez to samo. Niektóre dzieci są tylko bardziej spokojne inne mniej. Dlatego popłacz sobie, łzy przeczyszczają oczy, ale nie mów,że jesteś nieudolna, bo to NIEPRAWDA!:)jesteś najlepszą matką na świecie:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 Dzięki za miłe słowa.
      Ale ja wiem, że jestem dobrą matką. Choć nie ukrywam, że myślałam, że będę lepszą.
      Ot, taki dzień. Po bardzo ciężkim tygodniu przyszła trudna sobota. Nic nadzwyczajnego. Wiem, że wszystkim nam się zdarza. Nie użalam się nad sobą, opisuję, aby inne wiedziały, że nie są w tym same.

      Usuń
    2. Pewnie, koniecznie trzeba pisać,że macierzyństwo to nie takie hop siup:)bo jak każda matka będzie pisać jak jest cudownie, to potem każda bedzie myślała,że tylko ona ma tak pod górkę:)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. przesyłam uścisk, ciepłe słowo i uśmiech na lepsze jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez mojego niespełna 3-latka ryczałam jak głupia nie dalej jak wczoraj. Bo rozmazał kaszę z brokułami po podłodze. Przybyłam, zobaczyłam... zawyłam. Wylało się ze mnie, ale zbierało mi się od kilku dni. To jego wieczne bycie na "nie", głupie pomysły itepe. Kocham przecież, najbardziej na świecie, ale od jakiegoś czasu już psychicznie nie wyrabiam.
    Łączę się z Tobą w bólu, Matko, i wierzę, że będzie lepiej. Damy radę. Głowa do góry, skoro już tyle przeżyłyśmy, to nic nas nie zmoże. Uwagi innych puść mimo uszu, Ty jesteś matką i to Ty wiesz najlepiej. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że damy radę! Jak nie my, to kto? ;-)
      W końcu nie zawsze będą mieć 3 lata... Zaraz będą mieć 13 i krzyczeć: "Nienawidzę Cię! Zniszczyłaś mi życie!".

      Usuń
  4. Tak, te trzy minuty. Niech nawet codziennie. Kilka razy dziennie, ale pomagają wrócić na właściwe tory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nie zawsze pomagają. Czasem wręcz przeciwnie, pogarszają sytuację, doprowadzając do większej frustracji. Mimo to tych trzech minut nie da się uniknąć.

      Usuń