czwartek, 30 lipca 2015

Na szczęście Matka ma blog. Poleca każdemu.


fot.

Przeglądając różne własne zapiski, a jest ich trochę, bo poza roboczymi wersjami postów w komputerze, backstage blogu "Matka Wyluzuj!" działa też prężnie offline pod postacią grubego zeszytu, notesu w torebce i mnóstwa wysypujących się z nich kartek, karteczek i karteluszków... w każdym razie przeglądając te zapiski trafiła Matka na gotowy post. Taki wprost do opublikowania. Napisany po spacerze z Pierworodnym.
Blisko rok temu.

Cóż, Matka nie da sobie niczego zarzucić w kwestii prowadzenia notatek na blog, ale przyznaje, że publikację postów mogłaby bardziej dopracować - może jakieś przypomnienia w telefonie, supełki na chusteczce czy coś? Trochę tych tekstów przez matczyną niepamięć przepadło (zwykle przez dezaktualizację) w czeluściach Windowsa 8.1, Google Chrome i zeszytów w kratkę.

W ciągu dotychczasowych trzech lat życia Syna Pierworodnego zdezaktualizowało się chyba wszystko, co stanowiło jakąś stałą dnia powszedniego. Wciąż przychodzi nowe, stare odsyłając w zapomnienie. Czytanie własnego blogu pomaga Matce uporządkować wspomnienia, dojść do ładu z powracającymi pytaniami natury egzystencjalnej: "Jak to w ogóle było?" czy "Jak my daliśmy radę?" oraz ogarnąć ważne wydarzenia z życia Syna.

Bo Matka się starzeje i powoli zapomina, a nawet gorzej - nawet na chwilę nie udaje jej się zapamiętać... Nie tylko zapomina takie szczegóły jak to jaki obrus leżał na stole podczas Wigilii '89, jak wyglądała jej ulubiona piżamka z czasów zerówki i za co dostała pierwszą pałę w podstawówce, swoją pamięcią do niuansów od zawsze wprawiając w zdumienie rodzinę, ale teraz nie udaje jej się zapamiętać nawet, ile jej dziecko aktualnie waży, jak długo używało smoczka, kiedy zjadło pierwszą marchewkę, na co było szczepione, w którym miesiącu życia czego się nauczyło, kiedy wyrósł mu pierwszy ząb. Bardzo mocno (ale tak bardzo, bardzo) musi się skupić, by przypomnieć sobie, które choroby zakaźne Pierworodny ma już za sobą. A jeżeli ktoś zapyta Matkę, ile Syn mierzył, gdy się urodził, niechybnie pobiegnie po jego niemowlęcy kocyk, na którym ma tę informację wyszytą. Wagę urodzeniową jakimś cudem zna, ale te wszystkie obwody główki i co oni tam jeszcze liczyli to już kosmos, nie do odtworzenia bez książeczki zdrowia.

I nie, nie wie ile przytyła w ciąży.

Wszystkie ważne daty z życia Syna, które Matka pamięta, zapamiętała tylko dlatego, że wydarzyły się w jakimś łatwym do spamiętania momencie:

- Pozytywny wynik testu ciążowego - impreza z okazji 30. urodzin Brata Ojca.
- Potwierdzenie wyniku z laboratorium - imieniny Ojca, a obecnie też Pierworodnego
- Pierwsze wyczuwalne ruchy - no dobra, nie pamięta Matka dokładnej daty, ale jakby się wysiliła, wydedukowałaby kiedy to było. Za to na pewno wie gdzie - w powrotnym samolocie z Bolonii, tuż przed startem.
- Data urodzenia!!! - Ha, jednak jest coś, co wie Matka tak po prostu. Albo po prostu opatrzyło jej się pierwsze zdanie na blogu: "31 marca 2012 r. zostałam Matką...".
- Pierwszy uśmiech - urodziny Matki.
- Pierwszy raz samodzielnie usiadł - w Wigilię 2012.
- Pierwsze "mama" - w Dzień Babci.
- Pierwsze kroki - dzień przed swoimi pierwszymi urodzinami.
- Ostatnie karmienie piersią - 31 grudnia 2013.
- Pierwsze przeczytanie "Ciekawskiego George'a" - 1 stycznia 2014 (i końca nie widać)...
- Pierwsze powiedzenie "pupa" - dwa dni przed pierwszym pójściem do przedszkola.

I to tyle.
Matka nie wie, kiedy były chrzciny, pierwszy spacer, ostatnie przeziębienie. Nie zna na pamięć peselu Syna. Nigdy nie jest w stanie powiedzieć jakie lekarstwa przy jakiej chorobie podawała dziecku - dlatego przy każdym otrzymaniu od lekarza recepty, patrzy na nią jak na chiński elementarz i po powrocie z apteki przekonuje się, już nawet bez zdziwienia, że ma w domu 3 takie same syropy albo 4 identyczne maści.
I na bank będzie tą matką, która co wtorek zapomina zapakować dziecku strój na w-f.
Pierworodny nie ma wyjścia, będzie musiał sam zadbać o własne interesy i pilnować terminów. Inaczej marna jego przyszłość. Komitet rodzicielski nieopłacony, a wycieczka szkolna przegapiona.

Ale za to jeśli będzie chciał posłuchać jakichś historii ze swojego dzieciństwa to nie ma problemu. Matka otworzy blog, poczyta, przygotuje się nieco i może opowiadać.

P.S. Są jakieś sankcje prawne za przegapienie bilansu dwulatka?

4 komentarze:

  1. Raczej nie ma :)
    Ale gdyby to była szczepionka zaraz przychodnia przysyła pisemko :PP
    Ja gdy zaczęłam wszystkiego zapominać odnośnie pierworodnego- zaszłam a drugą ciąże..
    także tego...hehe
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja tak od samego początku zapominam, albo raczej nie zapamiętuję, więc bez obaw ;-)

      Usuń
  2. Nie ma, przegapiliśmy bilans czterolatka (nie mam pojęcia jak, naprawdę, zwłaszcza gdy dziecko w tym wieku bywa u lekarza tak ze 20 razy w roku), nic się nie stało, uzupełniliśmy 6-latka i tylko mamy pustą stronę w książeczce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jeszcze bilans 4-latka??? Byłam przekonana, że teraz dopiero 6-latka.
      Serio, muszę się za siebie wziąć. Zginę marnie.

      Usuń